Archiwum dla lipca 2018

Tanie wakacje. Tunezja


Tanie wakacje - czyli jakie?

Mówiąc o tanich wakacjach powołujemy się na enigmatyczne na termin ceny. Jest to dość relatywne pojęcie. W dużej mierze zależy od wysokości dochodów jakie rodzina ma do swojej dyspozycji. Dla jednych tanie będą wakacje na wsi u rodziny, dla innych wakacje all inclusive w pięciogwiazdkowym hotelu na Dominikanie kupione po okazyjnej cenie last minute na tydzień przed wylotem

Okazyjna cena może być powiązana z zakresem usług z jakich chcemy skorzystać. Wakacje możemy zorganizować samemu. Kupując w przedpłacie za grosze przelot w tanich liniach lotniczych. Potem znaleźć jakiś apartament z aneksem kuchennym bez wyżywienia. Na miejscu będzie trzeba samemu przygotowywać posiłki i jeździć na zakupy, ale wyjdzie tanio. Koszt wakacji musimy też porównywać z okresem kiedy na nie jedziemy. Inna jest cena za domek nad morzem w maju, inna w sierpniu. Również długością pobytu możemy wymóc cenę za nocleg. Na przykład płacąc za pobyt 14-sto dniowy, dwa dni dostajemy gratis.

Koszty wyjazdu wakacyjnego składają się z kosztów dojazdu, kosztów noclegu, kosztów wyżywienia, kosztów zwiedzania i wycieczek na miejscu, koszty życia towarzyskiego i innych atrakcji. Wczasy "u szwagra" pracującego za granicą, mogą być tanie z uwagi na zakwaterowanie, ale wysokie w związku z codziennymi imprezami i często koniecznością gotowania dla wszystkich mieszkających u szwagra przyjaciół. Na koniec i tak przypomni sobie, że korzystaliście z ciepłej wody przy kąpieli i wystawi za nią rachunek.
W tym przypadku dojazd do "szwagra" będzie i tak kosztował tyle samo, niż gdy pojedziemy tam do hotelu, czy pod namiot, a "szwagra" jedynie odwiedzimy, najlepiej na mieście.      

W naszej rodzinie co roku robimy porównanie jak wyglądają różne alternatywy spędzenia wakacji. Kierujemy się kosztami, a nie walorami poznania. Nie wyznajemy opinii, że dwa razy w to samo miejsce się nie jeździ tylko poznaje nowe. Przynajmniej jeżeli chodzi o kierunek, a nie atrakcje na miejscu. Nie stronimy od jeżdżenia tam, gdzie już nam się podobało.


W tym roku (2018) porównywaliśmy kilka opcji spędzenia wakacji. W sierpniu pobyt nad morzem na 14 dni, dla dwóch osób, bez wyżywienia i z własnym dojazdem (apartament z własną kuchnią i węzłem sanitarnym, bez klimatyzacji) to 3800 zł. Pobyt w apartamencie w Czarnogórze to 3600 zł (ten sam okres i liczba osób) z klimatyzacją, dojazdem i dodatkowym ubezpieczeniem podróżnym oraz autoholowaniem samochodu za granicą. Wczasy z biura podróży w czterogwiazdkowym hotelu w Tunezji to dla dwóch osób 4500 zł normalnie (all inclusive + klimatyzacja) lub 3900 zł w last minute (o ile się trafi). Przy czym na wakacjach w Polsce i Czarnogórze sami gotujemy. Czy dla dwóch osób za 14 dni 700 zł to dobra cena za wyżywienie i przygotowanie posiłku?

W ten sposób dojdziemy do wniosku, że cena za wczasy do 5000 zł dla dwóch osób na dwa tygodnie to cena normalna.

Czy w Tunezji jest bezpiecznie?

Wybierając się do Tunezji, wiele osób zastanawia się nad swoim bezpieczeństwem, zwłaszcza, gdy jedziemy z dziećmi. W Tunezji w przeciwieństwie do Egiptu nie jeździ się w asyście ochrony policji, czy wojska. Przed wejściem do hotelu są portiernie, ale gdzie ich nie ma? Podobnie jest na plaży. To trochę ułatwia pobyt bo tam nie ma plaży prywatnych i każdy może na nie wchodzić. Jeżeli chodzi o terroryzm to nie zna on granic. Z pewnością możliwość przemieszczania się terrorystów w Tunezji jest dużo bardziej ograniczona niż w Europie, zwłaszcza w Niemczech i we Francji. Najlepszym przykładem może być Djerba, gdzie od wieków mieszka spora diaspora żydowska, a w 40 synagogach ciągle odbywa się aktywne życie religijne. Owszem był tam zamach w 2002 roku, ale zamachy są teraz wszędzie na świecie, niemal codziennie. W Tunezji nie ma komórek szkolenia i rekrutacji terrorystów. Ci co dokonali zamachów w 2015 roku w Tunisie i Suse nie mieszkali na co dzień w Tunezji. Szkolili się w Libanie i Syrii, podobnie jak terroryści dokonujący zamachów w Europie.

Miejsce zamachu w Port El Kantau znamy dość dobrze. To idealne miejsce na wakacje. Duże i nowoczesne hotele w bezpośrednim sąsiedztwie morza. Często sami chodziliśmy tam wieczorami na spacery. Przy ulicy była tania pizzeria, gdzie serwowano ichże podpłomyki z owocami morza. Na polu, gdzie wybudowano nieszczęsny hotel pasły się osły, krowy i kozy. Na plaży, gdzie kilka lat później dokonano zamach miejscowi wędkarze łowili ryby.


Miejsce, gdzie był zamach w 2015 roku

W Tunezji stopień bezpieczeństwa nie odbiega od innych miejsc na świecie. Jako naród są generalnie przychylni Polakom. Tunezyjczycy żyją z Turystyki. Robią wszystko byśmy czuli się tam dobrze. Malutkie dzieci biegające po medynie (stare miasto, dzielnica handlowa) naganiając turystów z Polski starają się przy tym używać języka Polskiego. W kwiaciarni wiszą zdjęcia meczu Tunezja-Polska na Mistrzostwach Świata z 1978 roku, kiedy to Grzegorz Lato zdobył jedyną bramkę. W hoteliku na Saharze sprzedawca chwali się, że często w telewizji ogląda walki i popisy Pudzianowskiego.  Nawet na parkingu przy wodospadzie Tamerza na stoisku, gdzie podają w kieliszkach miętę, wisi zdjęcie Tadeusza Drozdy w towarzystwie właścicielki tego straganu.

Tym co najczęściej szokuje Polaków są napiwki

Ciężko powiedzieć czy zasada dawania napiwków powinna szokować Polaków, czy Tunezyjczyków. Po prostu Polacy bardzo niechętnie dają napiwki. To powoduje pewne nieporozumienia. Dotyczy to z resztą nie tylko Tunezyjczyków. Nie wiem z czego to wynika. Brak umiejętność doceniania czyjejś życzliwości to niestety nasza cecha. Często polscy turyści skarżą się, że nad hotelowym basenem inne nacje okupują leżaki. Niemcy, Austriacy,  Brytyjczycy... "Okupują" bo dają napiwki. Wystarczy też dać parę groszy źle opłacanemu boyowi  hotelowemu by i nam przygotowywał każdego ranka leżaki ze świeżutkimi ręcznikami. To nie sprawa nacji, ale zwyczajów, a raczej ich braku.


Wyżywienie w Tunezji

Moim zdaniem wyżywienie jakie oferują nam w Tunezji jest na dużo wyższym poziomie od tego w Grecji, Bułgarii, a nawet Turcji. To co nam oferują w Grecji i Bułgarii raczej trudno nazwać wyżywieniem, natomiast w Turcji jedzenie, jak dla nas, jest zbyt tłuste. Przy naszej diecie Tunezyjska kuchnia jest idealna. Sporo w niej owoców i dań z warzyw. Mają bardzo smaczne sałatki. Oczywiście ci co jadą na wakacje by ponarzekać zawsze coś znajdą. Znowu pojawia się sprawa drobnego napiwku dla kelnera by na naszym stole nigdy nie brakowało serwowanego wina, czy napoju. 

Z charakterystycznych dań wspominam różne fantazje kulinarne z cukinii, przepyszne sałatki z oliwkami i desery z zielonych melonów. Ciast z natury nie jemy, zwłaszcza, że w krajach śródziemnomorskich ciasta są złożone głównie z tłuszczu i cukru.

Oczywiście tunezyjscy szefowie kuchni nie zapominają o naszych tradycyjnych daniach na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Lubią sprawiać nam niespodzianki.


Smakują i wyglądają

Dlaczego Tunezja?

Ceny w Tunezji, Turcji i Bułgarii są bardzo podobne. Są jedynie drobne różnice przemawiające za Tunezją. Przede wszystkim standard hoteli. Gwiazdki w Bułgarii to nie to samo co w Turcji, czy Tunezji. Można pokusić się stwierdzeniu, że trzy gwiazdkowy hotel tunezyjski odpowiada, czterem gwiazdkom w Turcji i pięciu gwiazdką w Bułgarii. W Bułgarii płacimy za wejście na plażę, w Turcji za serwis plażowy, a w Tunezji nie ma żadnych opłat bo plaża jest publiczna. Poza tym Tunezyjczycy na każdym kroku starają się nam dogodzić, byśmy do nich wrócili. Są ciekawi naszej kultury i chętnie podzielą się swoją.

Jaki rejon Tunezji?

Można wyróżnić trzy okręgi turystyczne w Tunezji. Okolice Tunisu i Hammamet, Souse i Al-Mahdija, oraz Djerba. Okolice Tunisu to centrum polityczne Tunezji. Są tu urzędy, rezydencje oficjeli, najważniejsze muzea. Bardzo ruchliwy region, z jedną niewątpliwą atrakcją jaką jest starożytna Kartagina.

Odcinek od Susa do Mahdijja to typowy rejon turystyczny. Jest tam największa ilość hoteli o różnym standardzie i wielkości. Od małych zacisznych, po duże nowoczesne kompleksy hotelowe przypominające osiedla w naszych miastach. Mają własne parki rozrywki, dyskoteki, kompleksy basenowe i różnego rodzaju obiekty sportowe. Plaże przy takich hotelach są odpowiednio zagospodarowane. Jest wypożyczenia sprzętu wodnego. Przy plaży są knajpki, bary pizzerie, toalety i prysznice ze słodką wodą. Na plaży przy niektórych hotelach między parasolami przemieszczamy się po miękkich dywanach, a serwis hotelowy serwuje darmowe drinki i napoje bezpośrednio do leżaków.




Wycieczki fakultatywne w Tunezji

Oprócz uroków plaży i atrakcji hotelowych warto też zwiedzić kilka miejsc. Można to zrobić samemu indywidualnie lub za pośrednictwem biura podróży, czy hotelowej oferty. Jedyne co nie polecam to wypożyczenie samochodu. Z pewnością styl jazdy Tunezyjczyków znacznie zmienił się w ciągu ostatnich 20 lat. Nie spotkamy już na autostradzie nieoświetlonego samochodu. Również trąbienie nie zastępuje podstawowych zasad ruchu drogowego. Powszechny widok policji na ulicach studzi arabską fantazję. Nawet kilka osób jadących na motorze to już rzadki widok. Jedynym problemem w wypożyczeniu samochodu jest konieczność zostawienia w zastaw paszportu, na poczet ewentualnej stłuczki i kosztów jej naprawy. W przeciwieństwie do innych państw w Tunezji wypożyczając auto nie ma się ubezpieczenia, przynajmniej tak było w przypadku firm ren car, gdzie chcieliśmy wypożyczyć samochód. Niezorganizowane zwiedzanie Tunezji jest mimo wszystko możliwe. Są tanie taksówki, komunikacja autobusowa, a wycieczka pociągiem z Suse do El Dżamm może dać nam kolejne ciekawe doświadczenia.

Kartagina

Kartagina to starożytne miasto zbudowane przez Fenicjan w IX wieku przed naszą erą. Jest położone niedaleko Tunisu, stolicy Tunezji. W latach 814-146 była stolicą państwa Kartagina obejmującego wybrzeża Morza Śródziemnego w tym między innymi całą dzisiejszą Tunezję, południową Hiszpanię, Ibizę, Majorkę, Minorkę, Korsykę, wschodnią Sycylię, południowo-wschodnią Sardynię, Maltę, wybrzeża dzisiejszej Libii, Algierii, Maroka. W czasach swojej świetności Kartagina dominowała na Morzy Śródziemnym dzieląc się wpływami z Grekami i Rzymianami. Dopiero III wojna punicka doprowadziła Kartaginę do utraty niepodległości w  146 r p.n.e. Stała się wówczas  kolonią rzymską. Mimo przejęcia przez Rzymian prowincja nie utraciła znaczenia i nadal prężnie się rozwijała. Rzymską Kartaginę nazywano nawet spichlerzem Europy. Dopiero najazd Arabów w VII wieku zniszczył ją całkowicie.
Opis Kartaginy znajdziemy w wielu przekazach historycznych i filmach zarówno dokumentalnych jak i fabularnych.

Kartagina

Tunis

Odwiedzając Kartaginę nie sposób nie zajrzeć do pobliskiego Tunisu, stolicy Tunezji. Znajduje się tu duży port morski, lotnisko i największy węzeł kolejowy. To największy ośrodek kulturalny i gospodarczy w Tunezji. 
Rozwój Tunisu nastąpił dopiero po upadku Kartaginy, po najeździe Arabów. Od XII wieku jest stolicą Tunezji. W 1985 roku miasto było częściowo zbombardowane przez Izrael. Powodem było ukrywaniem się w Tunisie palestyńskiego przywódcy, laureata Nagrody Nobla, Asira Arafata, twórcy Autonomii Palestyńskiej w strefie Gazy.
W mieście jest kilka zabytków i muzeów wartych zobaczenia. Warownia i meczet z XIII wieku. Wpisana na listę UNESCO zabudowa starego miasta. Mauzoleum Sidi Ben Arus wybudowane w 1491 roku. Liczne pałace i szkoły koraniczne. Zespół pałacowy Bardo wybudowany przez króla tureckiego w XVIII. Mieści się w nim Muzeum Narodowe.
 

El Dżamm

Zwiedzając różne kraje położone nad morzem śródziemnym możemy podziwiać architekturę obiektów wybudowanych w czasach panowania starożytnych Rzymian. Do jednych z budowli jakie pozostawili nam Rzymianie są amfiteatry, ówczesne stadiony, które budowano głównie do oglądania walk gladiatorów. I tak obok Rzymskiego Koloseum możemy zobaczyć amfiteatr w Pompejach, w Efez, Puli, Nimes, Aspendos, Pamukkale, Solin, Taorminie, Tarragonie itd. Rzymski amfiteatr w El Dżamm w Tunezji należy do jednych z najlepiej zachowanych. Do zwiedzania udostępnione są zarówno podziemia jak, tarasy i piętra amfiteatru skąd rozciąga się wspaniały widok na okoliczne miasteczko. Do El Dżem dotrzeć można przy okazji kilkudniowej wycieczki na Saharę jak i samemu dojeżdżając pociągiem, czy autobusem. Z El Dżamm do Susa jest zaledwie 70 km, a 40 km od Al Mahdijja.

Mieszkańcy El Dżamm nieco różnią się od tych z nadmorskich kurortów. O ile są tak samo mili i gościnni to lepiej nie chodzić po mieście w nieskromnym (niezabudowanym) ubraniu. Nawet sprzedawca w sklepie zwraca na to uwagę.

Amfiteatr zbudowano w latach 230-238.

Miasto El Dżemm powstało na terenie z zbudowanego przez Rzymian Thysdrus, które w 689 stanowiło środek antyarabskiego powstania Berberów.

El Jem

Kairuan

70 km na północny-wschód od El Dżamm znajduje się Kairuan. Zwiedza się go przy okazji wycieczki na Saharę. Często organizatorzy wycieczek zwożą tam turystów autobusami z hoteli nadmorskich, by dalej kontynuowali swoją wycieczkę jeepami

Kairuan to bogate miasto. Wybudowano je by była warownią chroniącą kupców przed atakami Berberów. Dziś znane jest z przemysłu włókienniczego, zwłaszcza z produkcji dywanów.
Ale Kairuan to przede wszystkim jedno z najświętszych miejsc Islamu. Znajdujący się w Kairuanie Meczet Sidi Ukby to miejsce pielgrzymek. Odbycie siedmiu pielgrzymek do tego meczetu zastępuje konieczność pielgrzymowania do Mekki, piątego filaru Islamu.

Meczet Sidi Ukby został wybudowany w 670 roku, kiedy to, po przybyciu Arabów do Afryki Północnej mieszkańcy Kairuan masowo przyjęli Islam. Było to pierwsze w Afryce miasto Islamskie. Sidi Ukby był założycielem miasta i meczetu. Wkrótce Meczet Sidi Ukby stał się najważniejszym meczetem w Afryce Północnej. Meczet z zewnątrz robi duże wrażenie, ale jeszcze większe od środka. Wiele materiałów budowlanych zostało zrabowanych z rzymskich budowli w Kartaginie i Susa. Meczet obejmuje powierzchnię 9 hektarów, a obwód ma ponad 400 metrów. Wewnątrz świątyni znajdują się groby lokalnych świętych. Sala modlitewna przypomina kolumnowy las. Jest w niej 400 kolumn, w tym wiele z Kartaginy i Susa.

Zarówno świątynia, jak i całe miasto zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.


Wycieczka na Saharę

Najważniejszą podczas pobytu w Tunezji jest wycieczka na Saharę. Praktycznie, kto nie był na Saharze nie zrozumie i nie pozna prawdziwej Tunezji. Wycieczkę tę można zrobić na kilka sposobów, w zależności od tego czym pojedziemy i na ile dni. Zdecydowanie polecam na tym nie oszczędzać. Zrobić ją jeepami i pojechać na dwa, a najlepiej na trzy dni.  Koszt to około 500 zł od osoby.

Podczas wycieczki na Saharę zobaczymy miasto Star Wars znane nam z Gwiezdnych Wojen. Zobaczymy osiedla  berberyjskie wykute w piaskowych skałach. Zmielimy trochę kuskusu na kamiennych żarnach. Pojedziemy na wielbłądach oglądać zachód słońca na pustyni. Wymkniemy się do oazy by zobaczyć jak pędzi się bimber z daktyli. Wśród żab zanurzymy się w maleńkim basenie na dachu hotelu. Jak wam się uda, to będziecie na weselu. Zobaczycie fatamorganę i dowiecie jak powstaje róża pustyni na słonym jeziorze. Wykąpiecie się w jeziorku pod Tamerza - największym wodospadem w Tunezji. Przekonacie się jak mięta gasi pragnienie. Spróbujecie prawdziwe rachatłukum. Weźmiecie udział w wyścigu jeepami po piaskach Sahary. Zobaczycie jaką adrenalinę wywołuje podjazd i zjazd pod kątem 60 stopni. Weźmiecie udział w wodnej wojnie podczas rajdu po piaskach. (Pamiętajcie, że woda w butelkach, które są w samochodach ma 50-60 stopni. Można się nią poparzyć). Na koniec (przy okazji) podjedziecie pod granicę z Algierią, zwiedzicie El Dżamm, i Kairuan z warsztatem na którym tkane są dywany.

Szisza

Fajka wodna - Szisza

Jednym z prezentów najczęściej przywożonym z Tunezji jest baraban, róża pustyni i szisza. Szisza to fajka wodna służąca do palenia używek. Pochodzi z Indii, ale powszechnie przyjęła się w krajach arabskich. Zbudowana jest z ozdobnego dzbana (szklany, ceramiczny, miedziany), korka z cybuchem, oraz systemem rurek dzięki którym powietrze z dymem dostaje się do dzbana, oraz wężyka z ustnikiem , lub kilkoma wężykami służącymi palaczom do korzystania z sziszy.

Płynem, przez który jest filtrowany dym, może być woda, woda z lodem, mleko, alkohol. W cybuchu pali się najczęściej specjalną tytoniową melasę. W skład melasy oprócz tytoniu wchodzą suszone owoce, syrop z owoców, cukier, aromaty i oleje eteryczne. Z uwagi, że jest bardzo wilgotna, melasa musi być podgrzewana dodatkowo węglem drzewnym. Nasz kierowca podkreślał, że najlepszą sziszę palił studiując w Lublinie. Melasę przygotowali z tytoniu, miodu, gliceryny, soku wiśniowego i gandzi. Zamiast wody nalewano zwykłą wódkę.
W Tunezji amatorzy palenia mogą skorzystać z sziszy w specjalnych pokojach hotelowych.

Niestety w Tunezji również większość suwenirów dostępnych na straganach wyprodukowano w Chinach. 

#Tunezja #tanie wakacje #wycieczki #fakultatywne #szisza #rachatłukum #Susa #Tunis #Kartagina #Al Mahdijja #Port El Kantau #Djerba #El Dżemm #Kairuan #Wielki Meczet Sidi Ukby #pielgrzymka


Ciekawe miejsca w Polsce. Wolin


 

Wakacje nad Bałtykiem 

Z cyklu ciekawe miejsca w Polsce, chcielibyśmy zaproponować spędzenie wakacji nad Morzem Bałtyckim, a konkretnie na Wolinie. Lokalizacja w samym rogu Polski nie jest w tym przypadku problemem komunikacyjnym. Autostrada Wolności - A2 łącząca Warszawę z Berlinem, oraz niemal ukończona autostrada E65 łącząca węzeł Jordanowo ze Szczecinem czasowo znacznie skraca nam drogę. Dla niezmotoryzowanych dotarcie na Wolin autobusem, czy pociągiem również nie przysporzy większych problemów. Jedyny problem to koszty dojazdu. Z moich obliczeń wynika, że dojazd nad Adriatyk z wykupem winiet w Słowacji i na Węgrzech, oraz płatnych autostrad w Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, oraz płatnych tuneli w Czarnogórze jest o połowę tańsza niż podróż nad polskie morze.  No ale nie każdy lubi upały, słońce i ciepłe morze. Poza tym czas dojazdu jest o wiele szybszy. My po raz kolejny wybraliśmy się nad morze na początku czerwca i o dziwo trafiliśmy na słoneczną, wręcz śródziemnomorską pogodę.


Na wakacje w czerwcu?   

Termin czerwcowy ma wiele zalet. Przede wszystkim jest pusto. Poza tym ceny dużo niższe niż w sezonie. Podobnie jest we wrześniu, tyle tylko, że dni są wówczas o wiele krótsze.

Wolin jest świetną bazą wypadową do niezliczonych, niepowtarzalnych wycieczek jakie możemy zaplanować każdego dnia naszego 14 dniowego pobytu. Na lokalizację można wybrać kilka miejsc.

42 tysięczne Świnoujście, nieco spokojniejsze Międzyzdroje, i kilka mniejszych typowo turystycznych miejscowości Wisełka, Świętouście, Międzywodzie, Dziwnów i Dziwnówek. Można też poszukać jakiegoś spokojnego noclegu w gospodarstwie agroturystycznym nieco oddalonym od morza.


Świnoujście port

 

Atrakcje województwa szczecińskiego 

Na uwagę zasługuje Wapnica z krystalicznie czystym Jeziorem Turkusowym, położona nad Jeziorem Wicko Wielkie, Warnowo położone wśród malowniczych jezior na skraju Wolińskiego Parku Narodowego, oraz Kołczewo położone nad jeziorem o tej samej nazwie, znane z dużego pola golfowego.

Jest też kilka obiektów turystycznych położonych nad Zalewem Kamieńskim i Jeziorem Koprowo. Świnoujście to miasto, które jest zlokalizowane głównie na wyspie Uznam. To miasto portowe, z wieloma żurawiami do rozładunku i załadunku statków, dużą mariną i gazoportem, chlubą naszej polityki niezależności w imporcie surowców energetycznych. Ze Świnoujścia odpływają promy do Ystad i Trelleborg w Szwecji, Rønne na Borholmie, Kopenhagi przez Ystad. Są też statki wycieczkowe do pobliskiego Ahlbeck w Niemczech, Szczecina i Międzyzdrojów. Zamiejscowi mogą dostać się do Świnoujścia jedynie promem w Krsiborze. Niestety jest to często dość długa przeprawa z uwagi na kolejkę. Dużo łatwiej dostać się pieszo, lub rowerem, promami, które kursują w centrum Świnoujścia. Na osoby spragnione atrakcji czekają liczne muzea, parki rozrywki, i niezliczone knajpki i tawerny.

W sierpniu,  w Świnoujściu odbywa się słynny Festiwal Sztuk Wszystkich Fama, na który zjeżdżają się artyści z całej Polski. Świnoujście jest świetną bazą wypadową do Niemiec. Pobliskie Ahlbeck pełne jest Polaków. Można tam dotrzeć busami, pociągiem, jak również rowerem. Prowadzi tam malowniczy szlak rowerowy wzdłuż morza, którym można dojechać w kilka dni aż do Rugi. Świnoujście polecamy osobom lubiącym aktywne życie nocne i wiele atrakcji typowych dla miejscowości turystycznych.

 
Międzyzdroje molo

 

Międzyzdroje i Wisełka 

Międzyzdroje to po Świnoujściu drugi pod względem ludności kurort nadmorski Wolina. O ile Świnoujście to typowe miasto portowe, Międzyzdroje są typową osadą turystyczną. Są tam duże hotele, pensjonaty, nowoczesne molo, miejsca rozrywki zarówno dla dzieci jak i ich rodziców, muzea, oraz wejście do Wolińskiego Parku Narodowego. W bezpośrednim sąsiedztwie plaży znajduje się duża smażalnia ryb, a w zasadzie kompleks smażalni. Są też inne atrakcje.

W Międzyzdrojach w lipcu odbywa się Festiwal Gwiazd. Jest tam też, wzorem Hollywood, Aleja Gwiazd z nazwiskami najważniejszych polskich aktorów i piosenkarzy. Z pewnością jeżeli ktoś lubi aktywne życie towarzyskie i nocne Międzyzdroje są świetnym miejscem na zakwaterowanie.Poza tym Międzyzdroje to uzdrowisko. Jest tu kilka sanatoriów, do których przez cały rok można przyjechać na leczenie i rehabilitację.

Kolejną miejscowością nadmorską jest Wisełka. To malownicza osada, którą od morza odgradza pas lasu należącego do Wolińskiego Parku Narodowego. To zaleta, a jednocześnie wada w rozwoju miejscowości. Duża odległość do morza zniechęca turystów do wypoczynku w wisełce. Lasy Państwowe skutecznie "oczyściły" linię brzegową z bardzo atrakcyjnych ośrodków wczasowych, nie przedłużając im prawa do prowadzenia swojej działąlności. Dewastacji uległy ośrodki Grodno i Grodno II oraz te w Wisełce, położone nad morzem. Lasy Państwowe przepędziły też rowerzystów.


Plaża między Wisełką, a Międzyzdrojami na wysokości punktu widokowego Gosań

 

Rowerem wzdłuż Bałtyku! 

Zarosła dawna ścieżka rowerowa biegnąca wzdłuż morza z Międzywodzia do Międzyzdrojów. Zniszczone i nie odnawiane są szlaki piesze. Jednocześnie Lasy Państwowe bez opamiętania rabunkowo wycinają na tym obszarze drzewa, mimo, że jest to przecież Park Narodowy. Największe spustoszenia w drzewostanie są na wysokości Kołczewa. Widać, że już mają na te tereny kupca, bo las sąsiaduje z polem golfowym.

Ogólnie Wisełka nie przypomina dawnej Wisełki jaką pamiętamy z czasów PRL-u.
Świętouście  to miejsce, gdzie w nadmorskim lesie jest duży nowoczesny Camping Tramp. W okolicy są jedynie nieliczne zabudowania głównie nad Jeziorem Koprowo, w których są prowadzone gospodarstwa agroturystyczne i oferowane domy na wynajem. Camping oferuje zarówno domki kempingowe, jak i miejsca na postawienie własnej przyczepy, kampera, czy namiotu.
Panuje typowa atmosfera znana nam z dużych ośrodków tego rodzaju. Na miejscu są sklepy, bary i restauracje, boiska itp. Teren jest chroniony, zadbany, pomyślany z głową. Przy bramie wjazdowej naszą uwagę zwrócił finezyjny skalniak ze źródełkiem i mnóstwem ciekawych roślin alpejskich. Kąpały się w nim okoliczne ptaki (początek czerwca był wyjątkowo upalny). Ochroniarz twierdzi, że w skalniaku tym na stałe zadomowiły się również zaskrońce.

Kolejną miejscowością jest Międzywodzie. Jest to mała osada turystyczna ciągnąca się wzdłuż morza. Położona jest w nadmorskim lesie między Zalewem Kamieńskim, a Bałtykiem. Od strony Świętouścia jest kilkanaście ośrodków wczasowych w większości pamiętających czasy PRL-u.


Widok z punktu widokowego Gosań

 

Ośrodki wczasowe nad Bałtykiem (w okolicach Wolina) 

Niektóre ciągle mają się dobrze, inne stały się ośrodkami kolonijnymi. Niektóre przeszły modernizację. Są w nich nowoczesne baseny, sauny, zaplecze umożliwiające świadczenie usług o charakterze sanatoryjnym i rehabilitacyjnym. To jedno z nielicznych miejsc na Wolinie, gdzie brzeg morza nie ma charakteru klifu.  Łagodne zejście do morza, w tym również rozbudowane platformy umożliwiające samodzielny wjazd na plażę na wózkach inwalidzkich osobom niepełnosprawnym, jak i rowerzystom. Na początku czerwca jest tu cicho i spokojnie. Szeroka plaża nie powoduje natłoku plażowiczów. Tak samo jest w sezonie. Zamieszkałe centrum miejscowości jest położone bliżej Dziwnowa. W centrum jest przystań na Zalewie Kamieńskim, zmodernizowana z pieniędzy unijnych.

Gdy wiatr wieje od morza tu jest cicho i pełno wówczas turystów korzystających ze słońca. Międzywodzie jest świetną miejscówką dla tych co lubią spokój. Jest kilka ośrodków z domkami kempingowymi, zarówno w centrum miejscowości jak i na obrzeżach. Różny standard pozwala dopasować pobyt do zasobności portfela. Jest kilka barów, lodziarni, smażalni ryb.  W okolicach ośrodków wczasowych jest przy jednej z restauracji mini ZOO. Można tam wybrać się z dziećmi na słynnego w okolicy tatara z łososia.

Międzywodzie to idealna baza wypadowa do wycieczek, zwłaszcza rowerowych. Przygotowane trasy rowerowe prowadzą do Dziwnowa i dalej do Kamienia Pomorskiego. Z drugiej strony w głąb wyspy. Do miejscowości Wolin i do Wolińskiego Parku Narodowego. Są też miejsca dla wędkarzy i amatorów trekingu.


W Międzywodziu widzieliśmy sporo kitesurferów. Chętnie popisywali się swoimi skokami na falach. Niektórych latawce unosiły na kilka metrów w powietrze. Widać było że mają niezłą frajdę z pobytu w Międzywodziu.

Ostatnią miejscowością na wyspie jest Dziwnów. Dziwnów jest połączony z nieco większym Dziwnówkiem. Podobnie jak Świnoujście Dziwnów jest tylko w niewielkiej części położony na wyspie. To miasto portowe z dużą ilością rejsów wycieczkowych po morzu. Tu zaledwie kilka lat temu z pieniędzy unijnych powstał duży i nowoczesny port rybacki. W godzinach wczesnoporannych można kupić świeżą rybę. Ceny umowne, uzależnione od godziny i popytu. Czasem można trafić na wyjątkowe okazje. Zwłaszcza, gdy chętnych na zakupy mało, a rybakom spieszy się do domu. Najchętniej kupowaną rybą był turbot i dorsz. Niestety słynna belona jest odławiana zazwyczaj w maju. Czerwiec nie jest również sezonem na śledzie. Atrakcją turystyczną jest most zwodzony na Dźwinie i Park Miniatur.

Nieco większą miejscowością jest Dziwnówek. Jest tu kilka ośrodków wczasowych. Ogólnie Dziwnów i Dziwnówek oferują bazę noclegową w domach prywatnych. W większości z wyżywieniem.

Orzeł w zagrodzie żubrów w Wolińskim Parku Narodowym

 

Wycieczki rowerowe 

Wolin jest w zasadzie przyjazny rowerzystom. Istnieje niemal kompletna trasa rowerowa wokół Zalewu Kamieńskiego (62 km). Podczas wycieczki trafiamy na dwa mosty umożliwiające żeglugę na Dźwinie: zwodzony w Dziwnowie i obrotowy w Wolinie. Trasa rowerowa z Międzywodzia w stronę Trzęsacza i Niechorza jest co prawda w remoncie, ale da się nią bezpiecznie jechać (29 km). Przynajmniej w czerwcu.

W Trzęsaczu mamy wyjątkową atrakcję. Są tu ruiny XIV wiecznego kościoła, którego w znacznej części pochłonęło może. Klif z zachowanymi ruinami możemy podziwiać z przepięknej platformy widokowej unoszącej się bezpośrednio nad plażą. W Niechorzu atrakcją jest latarnia morska.
Nieco gorzej wygląda istniejąca w czasach PRL-u nadmorska ścieżka rowerowa z Międzywodzia do Międzyzdrojów. Praktycznie jej nie ma na odcinku od Wisełki do Międzyzdrojów, zwłaszcza w okolicy Białej Góry. Pełno zasieków z siatki, powalone drzewa, zarośnięta krzakami. Za to jazda rowerem po głównej drodze dość niebezpieczna. Zwłaszcza między Wisełką, a Międzyzdrojami.

Serpentyny, dużo ostrych podjazdów i pędzące samochody, jakby były na wyścigach Formuły I. Miejscowi kierowcy są niebezpieczni. W ogóle ignorują rowerzystów trąbiąc i spychając ich do rowu. Można ominąć ten fragment wybierając malowniczą trasę skręcając w Międzywodziu na Wolin (ścieżka rowerowa). Dojeżdżając do Sierosławia kierujemy się w prawo, na zachód, boczną drogą asfaltową do Kołczewa. Tam skręcamy w lewo w kierunku Kodrębu by po kilku kilometrach odbić w prawo na Domysłów.


Jezioro Turkusowe

To jest typowa osada letniskowa położona wśród lasów i jezior. Stąd można kilkoma alternatywnymi ścieżkami dostać się przez lasy do Warnowa, w którym bierze początek wiele ścieżek rowerowych. Najpiękniejszą jest ścieżka przez Woliński Park Narodowy, gdzie po drodze możemy zobaczyć zagrodę żubrów, orła i innych zwierząt leśnych.


Woliński Park Narodowy, Aleja Gwiazd, domek stojący na dachu - Miedzyzdroje


Szlak kończy się w Międzyzdrojach. W Międzyzdrojach warto zobaczyć molo i Aleję Gwiazd. Jest też domek stojący na dachu. Zwiedzanie rowerem Międzyzdrojów ma wyraźną zaletę. Nawet w czerwcu znalezienie parkingu na samochód jest w centrum wręcz niemożliwe. Z Międzyzdrojów do Międzywodzia można wrócić plażą. Jednak ostrzegamy. Jazda rowerem plażą nie jest łatwa. Nie wszędzie brzeg morza jest na tyle twardy by jechać po nim jak po asfalcie. Jest dużo grząskich miejsc na plaży zwłaszcza w okolicach Gosania i Grodna. Tam są największe erozje klifu. Jeżeli nie macie dostatecznie szerokich opon lepiej tamtędy się nie wybierać. Można za to próbować szukać w lesie wspomnień dawnej ścieżki rowerowej. Zarośniętej i zaniedbanej. Za Wisełką w kierunku Kołczewa jest krótki odcinek dobrze oznakowanej ścieżki. Prowadzi on do latarni morskiej znajdującej się na jednym ze wzniesień. Tych co dawno tam nie byli zaskoczy porośnięte lasem otoczenie latarni. Ścieżka kończy się na głównej drodze między Świętouściem, a Kołczewem. Ogółem trasa ma około 45 km.

Można też w Warnowie wybrać się przez lasy w kierunku Jeziora Turkusowego w Wapnicy. Po drodze mijamy wiele malowniczych osad leśnych.

Domki na wodzie w Kamieniu Pomorskim
W Lubinie i okolicy jest kilka śladów dawnych fortyfikacji z czasów II Wojny Światowej, wyrzutni V-1 i V-2. To wycieczka na jakieś 65 km w obie strony.


Kamień Pomorski i Wyspa Chrząszczewska


Będąc w Międzywodziu warto też zajrzeć do Kamienia Pomorskiego i na Wyspę Chrząszczewską (50 km w obie strony). Trasa niemal w całości biegnie ścieżką rowerową. W Kamieniu Pomorskim warto zobaczyć port i wejść na koncert organowy w katedrze. To obok Lichenia jedne z najciekawszych organów w Polsce. Koncert jest za symboliczną opłatą. W porcie możemy zobaczyć wypożyczalnie domków pływających na wodzie, alternatywnej formy zakwaterowania. Oczywiście woda łączy nam się z komarami. O dziwo w czerwcu nie było z nimi żadnych problemów w przeciwieństwie do Mazur, czy nawet Czarnogóry i Chorwacji.


Wyspa Chrząszczewska to miejsce, gdzie w czasie II Wojny Światowej znajdowała się fabryka produkująca rakiety V1 i V2, którymi Niemcy atakowali Londyn.  W zaroślach w okolicy Buniewic można znaleźć ślady dawnych bunkrów i kanałów służących do transportu rakiet. Przewożono je do wyrzutni na Wolinie. Kanały te obfitują w znaczne ilości karasi przenoszonych to przez kaczki. Przy wyspie jest słynny polodowcowy głaz narzutowy, zwany Głazem Królewskim, czy Czarcim Kamieniem. Znajduje się na północnym brzegu wyspy. Z głównej drogi prowadzi do niego drogowskaz. Jest stąd ładny widok na Międzywodzie, Dziwnów i Kamień Pomorski. Niedaleko, pośród pachnących łąk pełnych maków i chabrów znajdują się kopalnie ropy naftowej. Można je znaleźć po charakterystycznych zapalonych fajkach.

Organy w katedrze w Kamieniu Pomorskim

Mimo południa w drodze towarzyszą nam sowy. Buniewice wielu osobom kojarzyły się z zakładu karnego i prowadzonego przez więźniów gospodarstwa rolnego na wzór dawnych PGR-ów. Na szczęście od dwu lat zakład przeniesiono i wraz z nimi chmury much.


Ahlbeck czyli wycieczka do Niemiec   

Będąc na Wolinie nie sposób nie wybrać się na wycieczkę do Niemiec. Z uwagi na spore kolejki do przeprawy promowej w Kasiborze proponuję zostawić samochód po wolińskiej części miasta. Po drodze godne odwiedzenia są trzy miejsca. Punkt widokowy Gosań, zagroda żubrów i bunkry - Bateria Vineta - Podziemne Miasto Wolin. Bunkry ciężko jest zwiedzać indywidualnie. Są otwarte głównie dla grup zorganizowanych po wcześniejszym umówieniu. W naszym przypadku były zamknięte, mimo godziny teoretycznego otwarcia. Powodem było zwiedzanie obiektu przez jakąś grupę paramilitarną w której chyba brali udział jacyś politycy.

W Świnoujściu zostawiamy samochód na wyspie Wolin i dalej kontynuujemy wycieczkę na rowerach. Przeprawiamy się darmowym promem miejskimi na Uznam i dalej jedziemy na rowerach zwiedzać port i marinę.

Przejazd przez miasto w kierunku Niemiec nie jest uciążliwy. Sporo jest ścieżek rowerowych wygospodarowanych kosztem chodników. Po minięciu centrum wjeżdżamy na szeroką ścieżkę rowerową, którą praktycznie możemy dojechać na Rugię. Niepostrzeżenie wjeżdżamy na teren Niemiec. Pierwszą miejscowością po stronie Niemieckiej jest Ahlbeck. Malownicza, klimatyczna osada pełna wczasowiczów i artystów. Zupełnie inny klimat niż w Polsce.




W Ahlbeck jest molo, nieco mniejsze niż to w Międzyzdrojach. Stąd odpływają statki wycieczkowe do Polski. Na plaży dominują płatne kosze do opalania. Plaża między Ahlbeck, a Świnoujściem od lat należała do naturystów. Nie jest to jednak zbyt piękny widok bo opalają się tam głównie emeryci.
Ścieżka rowerowa wzdłuż Bałtyku jest profesjonalna i świetnie utrzymana.

Miejsca, gdzie krzyżuje się z wejściem na plażę są dobrze oznakowane. Nawet w języku polskim są napisy przypominające by zsiąść z roweru i przepuścić plażowiczów. W niektórych miejscach "skrzyżowania" te są nawet bezkolizyjne. Po raz pierwszy widzieliśmy kładki dla pieszych nad ścieżką rowerową. Nic dziwnego nawet w czerwcu panował tam spory ruch rowerowy.

Po ominięciu Heringsdorf i Bansin wjeżdżamy w tereny leśne. Z zazdrością  podziwiamy przygotowanie trasy rowerowej. Zarówno w terenach miejscowości nadmorskich jak i w lesie. Po nieco dłuższym odcinku trafiamy na profesjonalną smażalnie ryb. W środku lasu, z dala od jakichkolwiek zabudowań. Po prostu smażalnia ryb "Zum Rollmops" jest położona jedynie przy ścieżce rowerowej i służy tylko rowerzystom. Obsługa oczywiście w języku polskim. Polecamy zupę rybną i wspaniałe kolorowe drinki Grog w kolorze zielonym, które z namaszczeniem przygotowuje właściciel. Po smacznym posiłku wyruszamy dalej. Wjeżdżamy na teren ciągnącego się przez kilka kilometrów kempingu Feriencamp "Am Ostseestrand". O dziwo, na samochodach widać rejestracje z całej Europy.


Plaża i molo w Ahlbeck

Cóż, dzika plaża należy tam jedynie do turystów z kempingu. Są tu domki skandynawskie, domki kempingowe, na stałe zabudowane przyczepy kempingowe, przystosowane do wynajmowania.

Można też przyjechać własną z przyczepą, czy z namiotem i zająć przygotowane parcele. W drodze powrotnej wybraliśmy szlak biegnący między jeziorami i lotniskiem. Wybraliśmy tę drogę by odwiedzić Muzeum DDR (wschodnich Niemiec) w Dargen. Wycieczka bardzo ciekawa - 46 km. Można też wybrać się wzdłuż morza nieco dalej. Na przykład  do Peenemunde  (51 km) i wrócić koleją do Świnoujścia. Bilety kupujemy w pociągu. Jest dopłata za rowery.


#tanie wakacje #ciekawe miejsca #wakacje w Polsce #Wolin #Morze Bałtyckie #plaża #żubry #latarnia morska #wycieczki rowerowe #trasy rowerowe

 

Geneza subkultury, wspólnoty, komuny, sekty


Subkultura jest alienacją od społeczeństwa, najczęściej o podłożu buntu, ale również wokół zainteresowań (muzyką, jazdą na deskorolce, motocyklu), religii, filozofii itp. Uważa się, że subkultury występują w określonych środowiskach wyznaczanych przez grupy zawodowe, wiek, zainteresowania, miejsce zamieszkania, środowisko.  Subkultury tworzą pewną autonomię. Mają własny styl ubierania się, porozumiewają się określonym slangiem, często mają wspólne podejście do wierzeń, światopoglądu, stylu życia, rodzaju zachowań, gustów muzycznych.


Dlaczego powstają subkultury?

Oprócz buntu przeciw powszechnym normom wydaje się, że ludzie potrzebują łączenia się w grupy.  W grupie czują się silniejsi. Wspierają się. Mogą manifestować swoją osobowość. Zaznaczyć inne spojrzenie na świat. Wykrzyczeć swoje przekonania. By zaznaczyć swoją przynależność do danej grupy budują cały arsenał charakterystycznych cech. Rodzaj fryzury, sposób ubierania się, nawet własny język komunikacji, oryginalny slang, czy gesty.

Subkultury mają wyraźny wpływ na rozwój społeczeństwa. Z czasem niektóre z nich dojrzewają stając się zaczątkiem ruchów społecznych. Subkultury mogą też przybierać model organizacji dając początek partiom politycznym, związkom zawodowym czy wspólnotom religijnym. Niektóre subkultury przekształcają się w organizacje przestępcze, czy terrorystyczne.


Chrystus jako pierwszy opisany przywódca subkultury

Istnieje przekonanie, że Jezus Chrystus był pierwszym hippisem. Przywódcą sekty religijnej, którą tworzył wraz z własną grupą wiernych. Przede wszystkim przytacza się wygląd Chrystusa. Ubiór, długie włosy. Łatwość docierania do zwykłych, ubogich i chorych ludzi. Pochylanie się nad każdym człowiekiem. Kierowaniem się miłością, prawdą, a jednocześnie bunt przeciw zastałym prawom i normom religijnym. Chrystus był buntownikiem, a dzięki jego nauczaniu poszli za nim inni.
Trudno więc nie zgodzić się ze zwolennikami tej teorii.

XX wiek miał kilka okresów powstawania i wzmożonej aktywności subkultur. Wielki kryzys, okres prohibicji i znacznego przyrostu emigrantów docierających do USA w latach trzydziestych dał początek wspólnot przestępczych zwanych mafiami. Mafie miały strukturę organizacji. Wyznaczały teren swojego działania. Ustalały sposób zarabiania pieniędzy. Tworzyły swoistą etykę postępowania.


Największym boomem powstawania subkultur był rok 1968

Wojna w Wietnamie stała się popularnym przekazem medialnym. Serialem dzięki któremu ludzie przywykli do widoku krwi i ofiar, zadając sobie pytanie dlaczego to tak długo trwa. Tysiące inwalidów wojennych pytało się po co kazaliście nam tam ginąć i tracić zdrowie. Przesileniem był wybór nowego prezydenta USA. Wybory wygrał Kennedy, który utożsamiał się z pragnieniem młodych ludzi. Wolności i przerwania wojny w Wietnamie. Niestety zaraz po wygranych wyborach został zabity w zamachu. Młodzi ludzie poczuli bezsilność. Nasiliły się frustracje, ucieczka w narkotyki, wolny seks. 

Dwudziestolatkowie roku 1968 należeli do powojennego wyżu demograficznego. Rodzice byli bohaterami. Przeżyli II Wojnę Światową. Na każdym kroku dawali to odczuć swoim dzieciom. "My przeżyliśmy wojnę, a wy dorastacie w pokoju i dobrobycie. Konflikt pokoleń był obecny w domach i na ulicy. Pojawiły się nowe trendy muzyczne. Muzyka buntu. Młodzi ludzie żądali wolności, zakończenia bezsensownej wojny wietnamskiej. W tych warunkach wyrosło pokolenie dzieci kwiatów, ruch hippisowski. Charakteryzowała go nowa muzyka, kolorowy ubiór, długie włosy, pragnienie wolności, w tym wolnej miłości. Określano to wręcz rewolucją seksualną. Hippisi nie kryli swojej fascynacji narkotykami. Ich znakiem była tak zwana pacyfka, znak przeciwstawiania się służbie wojskowej. Make Love, not War.


Bunt przeciw władzy, która siedząc w wygodnych fotelach wysyła młodych ludzi by ginęli. Oprócz ruchów hipisowskich ujawniły się nowe subkultury kontestacyjne. Feminizm, ruchy emancypacyjne. Zabójstwo Martina Luthera Kinga przyczyniło się do eskalacji protestów Afroamerykanów. Walka z segregacją rasową. Wyż demograficzny i związane z tym bezrobocie było przyczynkiem pojawienia się subkultury nowej lewicy, kontrkultury zmierzającej w kierunku anarchii i terroryzmu.

Bunt młodzieży w USA

Bunt młodzieży w USA przeniósł się również na stary kontynent. Pojawił się protesty wśród studentów na całym świecie. Najsilniejsze były we Francji, Niemczech i niektórych krajach bloku wschodniego. W maju 1968 roku w Paryżu doszło do eskalacji strajku studentów na Sorbonie. Został on spacyfikowany przez policję co doprowadziło do strajku generalnego i manifestacji na ulicach całej Francji. Protest miał podłoże lewicowe. Buntowano się przeciw rządom de Gaulla utożsamianego z polityką imperialistyczną i wyzyskiem kapitalistycznym.  W Niemczech protesty studentów wybuchły po tym jak rząd RFN poparł działania wojenne USA w Wietnamie. Tu również przywódcami protestów były grupy zafascynowane komunizmem. Dodatkowo w Niemczech ciągle nie do końca rozliczone były środowiska nazistowskie. To też wzmagało protesty. We Włoszech powstające w tym okresie subkultury lewicowe dały początek ugrupowaniu terrorystycznemu Czerwone Brygady, w Niemczech powstała Frakcja Czerwonej Armii, a w Irlandii doszło do radykalizacji IRA. Wkrótce Europa stała się areną zamachów terrorystycznych.


Praska Wiosna

W bloku wschodnim 1968 rok miał twarz Praskiej Wiosny. Nowy liberalny przywódca Czechosłowacji Alexander Dubček postanowił wprowadzić socjalizm z ludzką twarzą. Zmiany miały upodobnić Czechosłowację do Jugosławii, państwa, które nie było utożsamiane z komunizmem w stylu sowieckim. Przełomem były właśnie reformy liberalne i otworzenie się Czechosłowacji na zachód, zwane Praską Wiosną. To wywołało niepokój ZSRR i zbrojną interwencję Wojsk Układu Warszawskiego (w tym polskich) w sierpniu 1968 roku. Interwencja zbrojna, stłamszenie środowisk liberalnych spowodowało ich przejście do podziemia.

Praska wiosna dała nadzieję na zmiany liberalne w Polsce. W marcu 1968 roku nastąpiły protesty studentów w całym kraju. Głównie na Uniwersytecie Warszawskim. Propaganda komunistyczna umiejętnie skanalizowała te ruchy do konfliktowania środowisk żydowskich i artystycznych z tak zwaną klasą robotniczą. W efekcie doszło do rozwiązania siłowego, gdy przebrani za cywilów milicjanci i jednostki ORMO zaatakowały studentów na ulicach Warszawy. Doszło wówczas do masowej "dobrowolnej" deportacji Polaków narodowości żydowskiej. W efekcie powstało wiele grup opozycyjnych w podziemiu. Wkrótce powstał KOR i KPN, który w 1980 roku przyczynił się do powstania Solidarności.

W Europie jak i w Ameryce komuny hipisowskie powstawały zarówno w miastach jak i na prowincji. Spełnione utopie wolnego seksu, narkotyków, spontanicznego bytu. Przepojone ideami chrystianizmu, humanitaryzmu, błagalnym nawoływaniem do miłości bliźniego, a jednocześnie wspólne żony, dzieci, mężowie. Instytucję małżeństwa ogłoszono jako przeżytek. Wiele z komun hipisowskich przekształciło się z czasem w sekty religijne. Przykładem może być Sekta Mansona.



Subkultury XXI wieku mają w większym stopniu podłoże socjologiczne. Następuje oszałamiająco szybki rozwój techniki za którym nie nadążają zmiany kulturowe. Mamy do czynienia z powszechną atomizacją społeczeństwa. Postępuje ciągłe rozdrobnienie dotychczasowych grup i warstw społecznych. Powszechne parcie do dobrobytu staje się kultem. Nowym bożkiem cywilizacyjnym. Likwidacja przemysłu spowodowała utratę znaczenia grup zawodowych. Powstają w to miejsce środowiska ludzi odrzuconych. Ludzi którzy nie mają dostępu do polityki, którzy nie mają swoich przedstawicieli w ośrodkach władzy. Następuje również atomizacja w partiach politycznych. Pojawiają się zawodowi politycy. Bez ideowi, bez poglądów, których jedynym celem jest bycie u władzy.

To wszystko tworzy klimat do powstawania nowych subkultur. Pożywką może być prekariat - kategoria społeczna wytworzona przez współczesny kapitalizm. Jest to niezdefiniowane poglądowo społeczeństwo. Mimo globalizacji i korzystania z liberalizmu zachowuje się anty systemowo. Odrzuca porządek prawny na oślep dążąc do anarchii.

Czy jest  prekariat?   

Przede wszystkim podobnie jak w 1968 roku mamy do czynienia z wyżem demograficznym wchodzącym w wiek aktywności zawodowej. Młodzi ludzie mają najczęściej jakieś wykształcenie, za które zapłacili ich rodzice, a które nic im nie pomogło w zdobyciu odpowiedniej posady. Ich zatrudnienie polega na pracy sezonowej, dorywczej, okazjonalnej. Pojawiło się pojęcie śmieciówek. Najczęściej ludzie młodzi nie mają ubezpieczenia społecznego dającego im dostęp do świadczeń lekarskich i prawa do przyszłej emerytury. Żyją z dnia na dzień, balansują na granicy ubóstwa. Są najczęściej na utrzymaniu rodziców z którymi cały czas mieszkają. Ich styl. Wystarczy obserwacja ich zachowań w autobusach. Mają założone słuchawki na uszy słuchając muzyki, bądź są zajęci jakąś durną grą na swoim smartfonie. Brak im empatii na życie innych, zwłaszcza starszych ludzi. Dla nich ci ludzie są opóźnieni. Nie kumają Internetu, nie uczestniczą w ich wirtualnym świecie. Po prostu młodzi ludzie olewają innych. Są karmieni przez polityków propagandą. Słyszą z mediów, że im się wszystko należy. Mają się nimi opiekować rodzice, społeczeństwo, państwo. Są zamknięci w swoich levelach bez perspektyw przejścia na wyższy poziom życia. Ciemna i niebezpieczna masa, którą na razie łatwo manipulują populiści. Są jak pasożyty funkcjonujący dzięki opiece rodziców. Cechuje ich niezdyscyplinowanie, nie mają za grosz odpowiedzialności, trudno na nich liczyć jakiemukolwiek pracodawcy.
Co będzie z nimi za kilkanaście lat, gdy z uwagi na ich wiek na pracę będzie za późno, a rodziców już nie będzie?


Dla prekariatu wrogiem są wszyscy. Urzędnik państwowy, polityk który nie spełnia ich socjalnych oczekiwań, rodzic który ciągle3 zrzędzi i za mało daje im pieniędzy, pracodawca który za mało im płaci, a sam zarabia krocie, Unia Europejska, za pieniądze której wybudowano mu boisko do uprawiania sportu, na który on nie ma ochoty,  globalizacja która umożliwia przyjazd do pracy młodych ludzi z innych krajów, pracy której on i tak nie chce.
Zauważcie że dzięki populistom Prekarianie coraz częściej uciekają w nacjonalizm. Tak jest na całym świecie.


Niektórzy łączą frustracje młodych, wykształconych ludzi z Arabską Wiosną i obecną masową migracją mieszkańców Afryki i zachodniej Azji do Europy.  Arabska Wiosna (2010-2013), tak zwana rewolucja jaśminowa była buntem młodych ludzi, wykształconych, znających świat dzięki Internetowi, którzy nie mogli pogodzić się z korupcją i dyktaturą jaka panowała w ich krajach. Rewolucja liberalizmu, wolności i zmian kulturowych. Danie równych praw kobietom. Ustanowienie rządów opartych o demokrację. Młodymi ludźmi kierowała naiwność, że demokracja będzie źródłem postępu w ich krajach, a dobrobytu dla nich samych. Mieli przekonanie, że gdy tylko będą krajami demokratycznymi świat się przed nimi otworzy, a Europa dopuści ich do swojego wolnego rynku. Dość szybko przyszło przebudzenie. Protesty Arabskiej Wiosny zniosły dyktatury, ale w ich miejsce pojawił się fundamentalizm islamski. Powstała wizja wielkiego państwa islamskiego ISIS. Pragnienie demokracji dało w efekcie totalną wojnę religijną. Zmniejszenie swobód obywatelskich, a w efekcie zdesperowaną emigrację uchodźców do Europy, która już ich nie chce.


Te wydarzenia przyczyniły się do powstania rozdrobnionych subkultur terrorystycznych. Wykorzystujących Islam do prowadzenia swojej "Świętej Wojny" przeciw "Krzyżowcom".  Ugrupowanie te mają łatwość przenikania do Arabów zamieszkujących Europę od dawna,  którzy urodzili się już na starym kontynencie. W tych środowiskach są również prekarianie pozbawieni perspektyw na normalne życie. Co ciekawe sfrustrowani Europejczycy również zmieniają wiarę na Islam stając się najemnikami ISIS w wojnie przeciw cywilizacji w której żyli. Często są to bardzo młodzi ludzie, którzy szukają nowych wyzwań i przygód. Którym znudziło się życie pod opieką rodziców i wolą by "zaopiekowało się" nimi Państwo Islamskie.


Dlaczego tak robią?
Bo są niezaradni, chcą żyć w grupie, w której przywódca będzie za nich podejmować decyzje. Społeczność do której przystąpią da im wikt i opierunek. W zamian są gotowi zabijać każdego kogo wskażą. Również w zamachach samobójczych.


Współczesne wspólnoty

Współczesne wspólnoty są najczęściej związane ze wspólnymi  zainteresowaniami. Jeżdżą na rolkach. Uwielbiają motocykle. Lubią ten sam rodzaj muzyki. Chcą żyć w zgodzie z naturą walcząc o ekologię. W ten sposób powstają różne subkultury tematyczne. Najbardziej widać kluby kibica, czy raczej kiboli. Nie chodzi jedynie o wspólne dopingowanie ukochanej drużyny. Kluby sportowe, zwłaszcza piłkarskie stają się zakładnikami swoich kiboli. Kibole jak kiedyś związki zawodowe mogą narazić kluby na poważne straty poprzez wywoływanie stadionowych burd, za które koniec końców płacą kluby sportowe. Poza tym kibole muszą doskonalić swoją sprawność fizyczną w walce. Niczym gladiatorzy umawiają się z konkurencyjnymi klubami na ustawki. Spotkania w różnych odosobnionych miejscach, gdzie po prostu biją się nawzajem.  W ten sposób można rekrutować "żołnierzy" do organizacji przestępczych. Członkowie klubów kiboli w ten sposób zarabiają na życie. Tak powstają gangi przestępcze. Gdy nie ma jakiegoś klubu sportowego w pobliżu, są fanami jakiegoś osiedla, ulicy, miasta. Tak jest na zachodzie i w Ameryce. W Polsce z tych drobnych grupek powstała subkultura dresiarzy


Socjolodzy przypisują tę grupę dawnym środowiskom robotniczym. Po zniszczeniu przemysłu w latach dziewięćdziesiątych zajęli się oni drobnym handlem ulicznym. Ich muzyką jest disco-polo, a noszą ubrania sportowe, stąd nazwa dresiarze. Najczęściej są mieszkańcami pokomunistycznych blokowisk z wielkiej płyty. Nowe pokolenie dresiarzy już nie zajmuje się typowym legalnym handlem ulicznym. Supermarkety odebrały im zarobek. Dlatego zmienili wykonywaną profesję biorąc się za drobną przestępczość. Głównie handel nielegalnym towarem. "Dresy przyszły ze wschodu / Nie z Ameryki i nie z zachodu" śpiewał Dezerter.


Nieco inny charakter mają współczesne subkultury studenckie. Elitarne bractwa studenckie na czołowych uczelniach w USA są rekrutacją przyszłego establishmentu. Są to grupy wzajemnego wsparcia w drodze do kariery zawodowej. W Polsce dzisiejsi populiści nazwaliby je układem. Może i tak, ale nie jest to układ wiernych, biernych i miernych kolesi, ale ludzi z odpowiednim wykształceniem. Inną formą integracji kręgów elitarnych mogą być kluby golfowe, różnego rodzaju związki scalające prawników, czy lekarzy. Na przykład kluby jachtowe.




Nieco inny charakter mają sekty religijne. Przy czym słowo: "sekta" ma tu niepotrzebnie zabarwienie negatywne. Przecież Chrześcijaństwo na początku było również sektą. Ciężko jest określić po jakim czasie sekta staje się pełnoprawnym alternatywnym związkiem wyznaniowym. Kościołem służącym swoim wyznawcom. Sekty powstają w ramach kościoła katolickiego, chrześcijaństwa czy ogólnie pojętych wierzeń. Z pewnością jednym z poważniejszych rozłamów w kościele chrześcijańskim było oddzielenie się obrządku wschodniego (prawosławia). Natomiast 500 lat temu Luther dał początek kościołom protestanckim. W czasach współczesnych również powstają podziały i  subkultury religijne. Przykładem może być ruch religijny - Teologia Wyzwolenia, bardzo popularny w Ameryce Łacińskiej w latach osiemdziesiątych. Katolicka lewica chrześcijańska walczyła wówczas o sprawiedliwość społeczną i prawa człowieka w ramach działalności i nauki kościoła katolickiego. Wplecenie elementów marksizmu do doktryny kościoła było posunięciem dość odważnym. Wyszczególniano szereg przykładów z Pisma Świętego nawiązujących do głównych postulatów Teologii Wyzwolenia. Cierpliwość w tolerowaniu tego ruchu przez Watykan wyczerpało poparcie sandinistów przez lokalny kościół. W 1979 roku Jan Paweł II w swoim oświadczeniu potępił koncepcję upolitycznienia nauczania Chrystusa. Jednak rok później takie samo upolitycznienie kościoła nie przeszkadzało mu w Polsce podczas walki z "komunistami".

Zagadnienie kiedy sekta przyjmuje charakter nowego kościoła można rozważać na podstawie Świadków Jehowy. Oni sami nie nazywają siebie kościołem tylko organizacją, Chrześcijańskim Zborem. Z uwagi na daleko posunięte podejście pacyfistyczne do służby wojskowej przez lata w PRL-u Świadkowie Jehowi byli organizacją zakazaną, działającą w konspiracji. Jednak władze przymykały oko na ich działalność. Jako alternatywa do kościoła katolickiego byli tolerowani i mieli półoficjalne spotkania, organizowane nawet na dużych obiektach sportowych. Z uwagi na brak ich tolerancji do innych wyznań, korzystanie jedynie z własnych tłumaczeń Biblii Świadkowie Jehowy są nadal uważani za sektę.


Najbardziej rozdrobnionym kościołem są protestanci. W obrębie kościołów protestanckich działają różne kościoły narodowe (kościół anglikański) i kościoły, które różnią się miedzy sobą jedynie niektórymi szczegółami podejścia do Pisma Świętego. Mamy więc do czynienia z kościołami opartymi w różnym stopniu o nauki Husa, Lutra, Kalwina, czy Henryka VIII. Różnorodność kościołów protestanckich w niczym nie przeszkadza przy wspólnych spotkaniach ekumenicznych.
Podziały w kościołach powstawały na przestrzeni setek lat. W dawnych czasach społeczność lokalna zgodnie z prawem przybierała religię jaką wyznawał władca danych ziem. W ten sposób różne kościoły przenikały do społeczności. Przykładem może być jeden z najmłodszych kościołów protestanckich w Polsce Kościół Ewangelicznych Chrześcijan. Pierwsza legalizacja tego Kościoła była w 1927 roku (wspólnie z Baptystami). Powtórna legalizacja po wojnie była zaledwie 15 lat temu, ale historia tego kościoła sięga XIX wieku i terenów Zakaukazia w Rosji carskiej. W  2016 roku Kościół Ewangelicznych Chrześcijan zrzeszał 2149 wiernych w 43 zborach.
Z typowych sekt religijnych najbardziej znana w Polsce jest sekta niebo znana z leczenia  Duchem Bożym poprzez nakładanie rąk i zakazem stosowania szczepień obowiązkowych dzieci wśród członków zboru.


Na świecie jedną z najbardziej wsławioną w sposób negatywny sektą była japońska "Aum – Najwyższa Prawda". Wsławiła się atakiem terrorystycznym w tokijskim metrze w 1987 roku.  Przy pomocy sarinu zabili wówczas 12 osób, a ciężkie powikłania przez wiele lat miało 6 tyś. osób.


Z racji uczestnictwa znanych aktorów z Hollywood (T. Cruise, J. Travolta, N. Kidman. K. Alley, A. Archer, K. Preston, P. Presley, I. Hayes) dużą popularność zyskała sekta scjentologów. To ruch religijny założony w 1951 roku przez pisarza literatury science fiction Hubbarda jako alternatywa do psychologii. W 1953 roku scjentologia została sprecyzowana jako „stosowana filozofia religijna”. Jest jeden z najbogatszych i najszybciej rozwijających się związków wyznaniowych. Obecnie ma kilka milionów członków w 159 krajach na świecie. Siedzibę ma niedaleko Los Angeles w mieście Gilman Hot Springs. W przywództwie kościoła jest kilku dawnych mormonów z tytułami naukowymi. Doktryny religijne w całości zostały spisane przez Hubbarda. To udoskonalona forma Dianektyki, która również opracował Hubbard pisząc o niej w swojej książce. Zgodnie z nią ukryty wróg, który działa przeciwko nam to umysł reaktywny. On jest źródłem wszystkich niepożądanych emocji, lęków i dolegliwości psychosomatycznych. Dianetyka jest techniką samodoskonalenia. W przypadku scjentologii Hubbard dodał do wcześniejszych wniosków dialektykę religijną. Samodoskonaleniem objął również sferę duchowości człowieka, jego rozwój zawodowy, rodzinny, wychowanie dzieci, moralność itp. Sekta scjentologów bardziej przypomina organizację terapeutyczną niż kościół, czy związek wyznaniowy.

W artykule  Noc Kupały, wspomnieliśmy o pogańskiej sekcie religijnej neopogan czczących Dażboga. Niestety nie wypracowali oni jeszcze spójnej doktryny religijnej.

 #subkultury #sekty #hippisi #gangi #wspólnoty #komuna #katolicy #protestanci #Świadkowie Jehowy #mason #scjentologia #Teologia Wyzwolenia #1968 #Praska Wiosna #Arabska Wiosna #kibole #prekariat #Paryska wiosna #dresy #dresiarze #anarchia #terroryzm



Systemy nawadniające kwiaty doniczkowe


Woda jest źródłem życia

 Bez wody wszystko ginie. Wiemy o tym dobrze. Wiedzą też zwierzęta i rośliny. Najgorzej mają rośliny doniczkowe. One są całkowicie od nas uzależnione. Wyjęte z ich naturalnego środowiska są skazane na sztuczne nawadnianie. Podlewanie kwiatów doniczkowych wymaga od nas podejścia indywidualnego do każdej doniczki, w której są różne kwiaty. Jedne wymagają częstego podlewania, inne wystarczy zraszać lub wykąpać w wodzie. Są też takie, które najlepiej czują się, gdy o nich na jakiś czas zapomnimy.  Również woda, którą podlewamy kwiaty nie jest dla wszystkich taka sama. Niektóre kwiaty muszą być zasilane nawozami, innym wystarczy odstana woda, czy deszczówka. Hodowcy rybek są przekonani, że najlepszą wodą dla kwiatów doniczkowych jest ta z akwarium, gdy zmieniamy rybkom wodę.


Które rośliny trzeba podlewać częściej, a które rzadziej?

Najmniej wymagającymi kwiatami doniczkowymi są kaktusy. W tym roku był wyjątkowy początek czerwca. Zaryzykowaliśmy i na czerwcowy wyjazd wakacyjny zostawiliśmy na dworze oprócz kwiatów balkonowych jukę, figę, agawę i opuncję. To nasze pamiątki z Chorwacji. Jak przywieźliśmy opuncję to miała zaledwie 20 centymetrów. Przez trzy lata urosła i ma teraz 1,5 metra i kilkanaście "dzieci" w różnych doniczkach. Głównie z nasion. Nie wiem gdzie będzie w tym roku zimować bo w łazience już się nie zmieści. Niestety dla figi było za gorąco. Opadły jej liście i nie wiadomo czy się nie zmarnowała. Agawie i juce było chyba wszystko jedno, natomiast opuncja w dwa tygodnie wypuściła tyle nowych pędów, że ciężko było ją poznać po przyjeździe. Kilkunastodniowe upały bardzo dobrze zniosły begonie i pelargonie. Nieco gorzej surfinie. Natomiast lobelia uschła na wiór i chyba podzieli los figi. Chociaż figa potrafi przysychać na jakiś czas by potem odżywać ze zdwojoną siłą. Natomiast lobelia nie bardzo, mimo zapewnień pani w sklepie ogrodniczym, która podkreślała, że nic jej nie zaszkodzi.



Z tą figą to chyba nie do końca zaszkodziło jej słońce co nasze przelanie jej po powrocie z wakacji. Ta roślina jest bardzo czuła na nadmiar wody podobnie jak domowy Scindapsus. Kwiat ten ma korzenie zewnętrzne i świetnie daje sobie radę w okresie braku wody czerpiąc wilgoć w powietrza. natomiast korzenie w doniczce szybko gniją z nadmiaru wody.

Pelargonie i begonie, zwane też knolami są bardzo wytrzymałymi kwiatami. Dlatego świetnie nadają się na balkon, podwórko, czy na cmentarz, zwłaszcza knole. Nie wymagają ciągłego podlewania. Świetnie znoszą też kilkudniowe opady. Domowe kaktusy świetnie dały sobie radę. Nawet grudnik jest jakby większy i chyba ma ochotę się rozmnożyć bo od czasu do czasu zrzuca rozsady z korzonkami. Nie widać by kaktusy za nami tęskniły.

Wolno nam rośnie grubosz podkradziony na "Czarnogórze". Przez dwa lata urósł zaledwie kilka centymetrów. Nie udaje nam się za to  Karpobrot jadalny zwany też kwiatem plaży. Przywoziliśmy go już dwukrotnie. Z Tunezji i z Chorwacji. Za każdym razem było tak samo. Rósł jak oszalały, a późną jesienią usychał i na wiosnę już nie odbił. Za to w tym roku upały dobrze zrobiły storczykowi. Nie mamy ręki do rozmarynu, paproci i storczyków. Jedna w tym roku będzie to chyba nasz pierwszy storczyk, który obudzi się po roku odpoczynku.  W ogrodzie mięta dała sobie świetnie radę z upałami i brakiem wody, podobnie jak hortensja, cytryniec chiński i winogrona. Truskawki pod naszą nieobecność zdziczały.

Moja babcia zawsze mówiła, że z kwiatami należy "rozmawiać".  One powiedzą nam kiedy potrzebują więcej wody, a kiedy mniej.
Najczęściej kwiaty podlewamy gdy szybko rosną, kwitną lub mają zakwitnąć, rosną w suchej atmosferze. Rośliny powiedzą nam również kiedy trzeba je przesadzić do większej doniczki. Tak było z naszą opuncją. Kwiaty doniczkowe możemy nieco rzadziej podlewać jesienią i zimą. W okresie spoczynku roślina nie wymaga wody.


Jak podlewać kwiaty domowe?

Kwiaty domowe ponoć najlepiej podlewać rano. Chociaż mnie nic o tym nie mówiły. Natomiast zauważyliśmy, że nasze kwiaty doniczkowe, które są na dworze, lubią wodę po południu, lub późnym wieczorem. Przy podlewaniu kwiatów istotne jest by doniczka lub skrzynka w której się znajdują miała dziurki przez, które odpływa nadmiar wody do podstawek. Wodę tę zazwyczaj wylewamy, by doniczka nie stała w wodzie!

Rośliny w plastikowych doniczkach potrzebują mniej wody niż w doniczkach ceramicznych, przez które woda paruje. Rośliny należy podlewać raz w tygodniu. Nie należy podlewać często i po trochu. Większość kwiatów podlewamy "od góry", ziemię w której rosną. jednak niektóre kwiaty doniczkowe wolą jak wodę nalewamy z podstawek doniczki. W innym przypadku liście gniją. Tak jest z cyklamenem, fiołkiem afrykańskim, hortensją. W ich przypadku po nalaniu wody na podstawek czekamy jak kwiat się jej napije, a nadmiar wody wylewamy. Storczyk raz na tydzień zażywa kąpieli. Zanurzamy jego szklaną, przezroczystą doniczkę w wodzie na 15 minut po czym wyjmujemy i stawiamy na suchy podstawek.

Kwiatki nie znoszą chloru. Nie podlewajmy kwiatów wodą nalaną z kranu. Taka woda musi odstać w otwartym pojemniku minimum 24 godziny. Poza tym woda z kranu jest chłodna, a kwiaty w doniczkach lubią wodę w temperaturze pokojowej. Większość kwiatów nie lubi wody twardej. Jeżeli w waszych kranówkach jest taka woda to lepiej ją po prostu przegotować by odparował węglan wapnia. My najczęściej korzystamy z deszczówki lub wody, którą odlewamy z akwarium podczas wymiany.


Systemy nawadniające kwiaty doniczkowe 

Najbardziej o kwiaty doniczkowe martwimy się podczas wyjazdów. Kilka lat temu w maju zmarzła nam jedna z agaw. Po prostu niespodziewanie spadł śnieg i leżał na niej kilka godzin. To wystarczyło. Mimo, że temperatura była dodatnia. Teraz martwię się o figę.

W sklepach ogrodniczych dostępne są specjalne doniczki z systemem nawadniającym. Szpikulce dostarczają wodę do korzeni, a system drenażowy zabezpiecza rośliny przed nadmiarem wody. Są też dostępne poidełka dozujące wodę. Wbija się je w ziemię w doniczce, a one dozują wodę bezpośrednio do ziemi. Można jedynie domniemywać, że dozują tyle ile trzeba. Profesjonalne systemy nawadniające wykorzystywane w ogrodnictwie są nieco bardziej złożone. Rośliny rosną w specjalnej gąbce do której jest podłączona kroplówka dostarczająca wodę i odpowiednie nawozy. Czasem do takich kostek są podłączone odpowiednie czujniki badające skład chemiczny środowiska w której rośnie roślina. Pomyśleć, że nowoczesne ogrodnictwo to szklarnia, w której nie ma ziemi. Pomidory w niej rosną dorodne, tylko nie mają żadnego smaku.

Kiedyś zastanawialiśmy się nad wykorzystaniem w domowej hodowli kwiatów doniczkowych hydrożelu. To uniwersalny środek, który działa jak "garby u wielbłąda". Zabiera z doniczki nadmiar wody i ją magazynuje. Gdy jest za sucho oddaje ziemi wilgoć. Hydrożel wygląda jak galaretka. Kilkanaście lat temu sprzedawano w kwiaciarniach kwiaty ozdobne w przezroczystych, szklanych wazonikach, stosując do tego hydrożel zabarwiony kolorową wodą. Temat się nie przyjął więc podejrzewam, że muszą być jakieś powody. W literaturze dominują pozytywne opinie użytkowników tego polimaru. Zastosowanie hydrożelu, zwanego też agrożelem, deje podobno rewelacyjne skutki. Rośliny nie trzeba tak często podlewać. Ziemia w doniczkach jest ciągle spulchniana przez granulki żelowe, które powiększają się lub zmniejszają w zależności od nasycenia ziemi wilgocią. Ziemia wymieszana z hydrożelem ma naturalną trwałą wilgoć.


Czy jest ona właściwa dla wszystkich roślin?

Ogrodnicy twierdzą, że tak. Ziemia wymieszana z hydrożelem zapobiega roślinom stresu wodnego wynikającego z przelania. Również zastosowanie hydrożelu w ogrodzie powoduje, że ziemia jest ciągle wilgotna. Podobno woda podczas opadów nie przenika w głąb gruntu. Jest zatrzymywana na potrzebnej roślinom powierzchni. Jednocześnie struktura ziemi jest mniej zbita i nie wymaga ciągłej kultywacji.

Hydrożele możemy stosować zarówno w ogrodach, jak i w uprawie kwiatów doniczkowych w domu na balkonach, czy tarasach. Ponoć warto go dodawać do gleby nie tylko podczas sadzenia ozdobnych drzew, krzewów, bylin i kwiatów, ale również podczas zakładania trawnika, w uprawach sadowniczych i w warzywniku, gdyż żadne niepożądane związki chemiczne nie przenikają do roślin.  Polimer ten jest nierozpuszczalny. On pełni jedynie funkcję magazynowania wody.

Przyznam się, że od wielu lat przymierzamy się do zakupu tego superabsorbentu. Zwłaszcza, że 1 g tego polimeru jest w stanie zmagazynować nawet 200 g wody. Wstrzymuje nas jedynie brak jego zaaprobowania na rynku. Porusza się wyobraźnia i pytanie o zanieczyszczenie środowiska. Skoro się nie rozpuszcza to z pewnością nie podlega biodegradacji. Poza tym jeżeli jest to taki cud chemii  to dlaczego nie jest powszechnie stosowany w naszym coraz bardziej suchym klimacie.

W domu i w ogrodzie staramy się unikać chemii. Naturalne nawozy, naturalne środki ochrony roślin. Nawet owady-szkodniki i krety zwalczamy naturalnymi metodami. Zbieramy deszczówkę i wodę z akwarium by żyć w zgodzie z naturą. Rozmawiamy z roślinami by się z nimi zaprzyjaźnić, a nie faszerować kroplówkami, nawet jeżeli ich owoce będą mniej kolorowe i karłowate.

Nie po to mamy własny ogródek i hodujemy kwiaty doniczkowe w domu by szprycować je jakimiś dopalaczami dla roślin. Przynajmniej staramy się, żyć ekologicznie.


#kwiaty doniczkowe #rośliny doniczkowe #systemy nawadniania roślin #hydrożel #doniczki z systemem nawadniającym #deszczówka # w zgodzie z naturą

- Copyright © Inside Your Life | blog lifestylowy - Powered by Blogger -