środa, 21 lutego 2018
Wyjazd do pracy za granicę to bardzo ważna decyzja, która może pociągnąć za sobą wiele zaskakujących następstw. Dla jednych to szansa ucieczki z domu przed rodziną, czy problemami. Inni widzą w tym szansę na doraźne rozwiązanie problemów finansowych czy życiowych. Pewna część z tych ludzi zostaje za granicą na stałe stając się emigrantami.
Historia Polski to w znacznym stopniu historia emigracji Polaków. Szacuje się, że ok. 17 mln. Polaków żyje na stałe za granicą. Byś może jest ich znacznie więcej, a tylko tylko tylu wciąż czuje się Polakami. Główny strumień imigracji nastąpił w okresie zaborów. Względy ekonomiczne i polityczne spowodowały, że wiele osób na stałe opuściło Polskę w XVIII i XIX wieku. W okresie zaborów i II Wojny Światowej były masowe przesiedlenia wgłąb Rosji. Były też przypadki pojedynczych zsyłek w latach pięćdziesiątych. Wielu Polaków nie wróciło z zesłania na Syberię.
Szacuje się, że deportacje objęły 2 milionów Polaków. Repatriantów było niespełna 1,7 mln w tym dzieci zesłańców z okresu carskiej Rosji i autochtonów z kresów. Ciężko ustalić to dokładnie ponieważ nie ma dokładnych statystyk z kresów wschodnich. Związek Sowiecki traktował zamieszkałych tam Polaków jako obywateli ZSRR. Wielu Polaków nadal mieszka na Ukrainie, Białorusi i Litwie. Nieznana jest dokładna liczba Polaków zamieszkujących Syberię i Kazachstan.
W przededniu II Wojny Światowej wielu Polakom udało się uciec do Ameryki i do państw Europy Zachodniej. Podczas okupacji 2,5 mln Polaków trafiło do pracy przymusowej na terenie Niemiec. Nie wszyscy wrócili, gdy w Polsce władzę przejął rząd współpracujący z Rosją Sowiecką. Oblicza się, że podczas okupacji z terenów Polski wywieziono do Niemiec celu germanizacji 200 tysięcy dzieci.
Po zakończeniu II Wojny Światowej poza Polską znalazło się w sumie ponad 5 mln osób. Około miliona nie wróciło do Polski. Osiedlali się w różnych regionach świata, głównie w Europie Zachodniej
(RFN, Francja, Holandia, Belgia), USA, Kanadzie, Australii i Argentynie. W Londynie powstał nawet rząd na emigracji który działał do 1990 roku.
W latach 1950-1980 z powodów ekonomicznych i politycznych wyjechało z Polski kolejne 800 tyś osób. W samym tylko 1968 roku z powodu działań antysemickich opuściło nasz kraj ok. 20 tysięcy Polaków pochodzenia żydowskiego. Należy też wspomnieć o przymusowych deportacjach Polaków w okresie stanu wojennego. Na szczęście nie wywożono ich na Syberię. Pozwolono im wyjechać na zachód. Z powodów politycznych zmuszono do opuszczenia kraju kolejne kilka tysięcy osób.
Po 1989 roku, a zwłaszcza po wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej, zmienił się status osób wyjeżdżających z Polski. Nie uważamy już ich za emigrantów, ale osoby które z powodów ekonomicznych czasowo wyjeżdżają z Polski, zwykle w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Wiele z tych osób ma podwójne obywatelsko z powodu małżeństw mieszanych, czy urodzenia na terenie innych państw europejskich, czy w USA. Znaczna część z nich staje się bezpaństwowcami, chociaż chętnie mieszkają w dzielnicach polskich zachowując namiastkę narodowości, jak to jest w Greenpoincie w Nowym Yorku.
Teraz wyjazdy z Polski są najczęściej określane jako wyjazd za pracą.
Według danych z GUS w 2015 roku 2 mln 397 tys. Polaków wyjechało do pracy za granicą, w tym niemal 2,1 mln w Europie. Wśród krajów UE, najwięcej osób przebywało w Wielkiej Brytanii
(720 tys.), Niemczech (655 tys.), Holandii (112 tys.) oraz w Irlandii
(111 tys.) i we Włoszech (94 tys.). Pozostali szukali pracy w Belgii, Szwecji, Austrii, Danii oraz Francji. Dużo mniej Polaków wybrało Norwegię, Hiszpanię, czy Grecję.
Jaki zawód mają ci co wyjeżdżają?
Najwięcej wyjeżdża wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych budowlańców. Nie bez znaczenia jest opinia o Polakach, że każdy zna się na murarce. Nie ma co się dziwić. W Polsce znajomość budowlanki, szczególne na wsiach, jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. To za sprawą wykonywania różnych prac sposobem gospodarskim. Doskonały przykład: praca przy żniwach, chociaż obecnie chyba zanika już ta samopomoc sąsiedzka.
Drugą grupą są fachowcy, tak zwane złote rączki. Hydraulik z Polski był we Francji przez wiele lat pozytywnym przykładem potrzebnego im imigranta. To samo dotyczy zanikających również u nas zawodów ślusarza, spawacza, szlifierza, szklarza itp.
Następną grupą zawodową wyjeżdżającą za pracą na zachód są pracownicy sezonowi. Wszędzie brakuje rąk do pracy przy zbiorze jagód, truskawek, szparagów, jabłek, pomarańczy itp. Do tej pracy są zatrudnieni pracownicy bez wykształcenia, często nie znający języka. To rodzi pokusę zmuszania ich do pracy niemal niewolniczej. Znane są przykłady z południowych Włoch, Hiszpanii, czy Wielkiej Brytanii, gdzie takie precedensy miały miejsce. To ciekawe bo Polacy jeżdżą do prac sezonowych na zachód, a do nas przyjeżdżają w to miejsce Ukraińcy.
Oprócz pracowników do prac sezonowych potrzebni są również pracownicy do robót, których nie chcą wykonywać inni. Niewykwalifikowani są zawsze potrzebni w zakładach komunalnych, w sortowniach odpadów, przy czyszczeniu ryb, pracach rozładunkowych itp.
Kolejną dużą grupą zawodową wyjeżdżającą do pracy na zachód są medycy. Lekarze, pielęgniarki i personel medyczny. To świetnie wykształcona i dobrze zarabiająca grupa pracownicza, która masowo wyjeżdża z Polski głównie z powodów ekonomicznych. Praktycznie nie ma szpitala na zachodzie, gdzie nie pracują Polacy. Oprócz dużo wyższych pensji mają tam zapewniony dużo większy komfort pracy. Nie muszą pracować po 400 godzin miesięcznie a mimo to zarabiają kilkukrotnie więcej niż w Polsce. Do tego na zachodzie łatwiej dostać się na specjalizację, zdać egzamin lekarski, poznawać nowoczesne metody leczenie nie bojąc się, że szpitala nie stać na ich stosowanie. Na ich miejsce Ukraińcy do Polski nie przyjadą.
Opiekunki do dzieci i osób starszych. To kolejna grupa zawodowa bardzo poszukiwana w wielu krajach. Przede wszystkim Europa się starzeje i brak jest wykwalifikowanego personelu który zajmie się osobami starszymi. To samo dotyczy opiekunek do dzieci. Ten sam problem występuje w Polsce w dużych miastach, gdzie młodym rodzicom bardziej opłaca się zatrudnić opiekunkę nić wozić dzieci do przedszkola.
Ostatnio najbardziej poszukiwaną grupą zawodową są kierowcy. Problem dotyczy również Polski. Kierowców szuka się wszędzie. Nawet nasze firmy transportowe wysyłają swoich personalnych za granicę na Białoruś czy Ukrainę by tam werbowali chętnych do pracy w Polsce. Podobnie jest na zachodzie. Szczególne w Wielkiej Brytanii z powodu ruchu lewostronnego. Z tego powodu od lat Brytyjczycy zastanawiają się czy nie wprowadzić ruchu prawostronnego.
Duża ilość imigrantów w krajach zachodnich powoduje, że w wielu miastach w którym jest duże skupisko Polaków zatrudnia się ich do pełnienia funkcji policjantów i ochroniarzy. Tak jest na wyspach jak i w Niemczech. Czasem są to działania sezonowe podczas koncertów czy na kampusach gdzie studiują Polacy, a także w dzielnicach gdzie, się chętniej osiedlają. Praca ochroniarza to najczęstsza oferta wśród polskich studentów uczących się w Wielkiej Brytanii i Niemczech.
Dobrą renomą cieszą się polscy informatycy i przedstawiciele branży IT. By nie musieli pracować i zarabiać na zachodzie wiele firm zachodnich otworzyło swoje przedstawicielstwa w Polsce w miastach akademickich Łódź, Wrocław, Kraków, Poznań. Niektóre, nawet nie otwierają swojej działalności w Polsce zatrudniając pracowników na prowizjach handlowych. To skutecznie zmniejszyło ofertę pracy na zachodzie dla tej grupy zawodowej.
Kto może liczyć na pracę za granica?
To że jest praca nie oznacza, że każdy ją dostanie. Trzeba przede wszystkim znać język, mieć konkretny zawód i uregulowaną sytuację rodzinną. Najlepiej gdy nie ma się dzieci, a do pracy wyjeżdża razem z partnerem. Najpopularniejszym językiem obcym jaki znamy jest język angielski. Pewnie dlatego najchętniej wyjeżdżamy do pracy w Wielkiej Brytanii. Już w ofertach pracy często pojawia się oferta dla par. Wiadomo że zatrudnienie takich osób może skutkować nie tylko okresowym zatrudnieniem ale pracą na stałe, lub wręcz emigracją. Najwięcej ofert dotyczy opiekunek do osób starczych, pracę w hotelu, czy pracy dla osób niewykwalifikowanych na produkcji. Oczywiście potrzeba tradycyjnie kierowców, mechaników samochodowych, robotników do prac drogowych.
Minimalne zarobki na tych stanowiskach to 1200-2500 £ miesięcznie. Lekarze mogą liczyć na pensję od 2600 do 9000 £. Koszt mieszkania to koszt ok. 500-1500 £ na miesiąc. Trzeba więc wynajmować w kilka osób zwłaszcza w Londynie. Jedzenie jest nieco tańsze niż w Polsce. Oczywiście jak się samemu je przygotuje i kupuje w marketach. Dodając do tego podatki takie tam, to miesięcznie
wydaje się około 950 £ na osobę. Więc teoretycznie zaoszczędzić można wszystko co jest ponad to.
Czyli zostanie jakieś 1000 zł na miesiąc przy minimalnej pensji. Niestety dużo w tym wszystkim namieszał Brexit. Funciak ciągle leci w dół i nie wiadomo co będzie dalej zwłaszcza z socjalem.
Drugim krajem gdzie jeżdżą do pracy Polacy są Niemcy. Praca w Niemczech jest o tyle korzystniejsza że jest bliżej Polski. Są osoby które tam pracują a na weekendy jeżdżą do kraju po słoiczki z jedzeniem domowym od mamusi, zobaczyć dzieci, czy przyjechać na zajęcia do szkoły. Drogi dobre wiec jak się ma sprawny samochód to nie jest to problem. Najwięcej ofert pracy dotyczy budowlańców i robotników niewykwalifikowanych. Potrzebne są też na dużą skalę opiekunki do osób starszych, przy produkcji, w magazynach i przy pakowaniu. Sporo jest też ofert dla pracowników sezonowych, kierowców i w usługach hotelowych. Łatwo też o pracę dla sprzątaczek. Niektórzy otwierają tam nawet własne usługi zakładając firmy sprzątające.
Dużo Polaków ze Śląska pracowało w kopalniach w Zagłębiu Ruhry. Gwara śląska jest tam w powszechnym użyciu wśród mieszkających tam Polaków. Niestety to jest przeszłość. Kopalnie są coraz częściej zamykane bo ze względów ekologicznych spada zapotrzebowanie na węgiel. Głównym warunkiem dostania pracy w Niemczech jest znajomość języka niemieckiego. Zarobki w Niemczech ciągle rosną, jednak dużo szybciej rosną koszty utrzymania. Za Odrą najwięcej mogą zarobić wykwalifikowani pracownicy, którzy mogą udokumentować swoje doświadczenie i posiadają uprawnienia niezbędne do pracy w danej branży. Średnia płaca to około 4 tyś Euro. Jednak tak jak u nas w większość ofert pracy proponowane wynagrodzenie to 1600-2000 Euro. Minimalne wynagrodzenie 9,10 Euro na godzinę. Najniższe pensje są na wschodzie Niemiec. Lekarz-imigrant może liczyć na stażu na pensję ok. 2500 Euro na czysto. Z opinii osób pracujących w Niemczech koszt utrzymania to około 900 euro na osobę. To by dawało nawet 700 -1000 Euro oszczędności, jakieś 2,5 - 4 tyś. zł na miesiąc .
Następnym kierunkiem naszych wyjazdów do pracy są Stany Zjednoczone. Odległość, koszt podróży i konieczność zdobycia wiz powoduje że najczęściej do pracy w USA wybierają się ci co mają tam rodzinę i dostali zaproszenie, lub ci co od razu decydują się na wyjazd na stałe. Ciężko wiec określić ile można odłożyć miesięcznie podczas takiego wyjazdu. Zdecydowanie "życie" jest tam dużo tańsze. Pozostałe kierunki gdzie Polacy jeżdżą do pracy to Irlandia, Holandia, Szwecja, Austria, Włochy, Francja. Warunki pracy i zarobki są podobne jak w Niemczech. Barierę stanowi znajomość języka konieczna przy szukaniu zatrudnienia. W kilku z tych państw pojawią się oferty pracy sezonowej w rolnictwie. Trzeba jednak uważać by źle nie trafić, bo w wielu przypadkach praca ta przypomina pracę niewolniczą. Są też stereotypu. Grecy i Włosi niechętnie płacą wynagrodzenie za wykonaną pracę. Często trzeba ich wręcz błagać. Ale mogą to być odczucia indywidualne, lub ktoś miał pecha i złego zleceniodawcę. Niedawno znajomy miał problem z uzyskaniem zapłaty za wykonaną usługę budowlaną w Szwecji. A przecież Szwedzi zawsze cieszyli się najlepszą opinią. Z pewnością bez dobrej znajomości języka sami prosimy się o problemy. Jak zwykle najłatwiej złapać pracę w kuchni. Wystarczy przejść się ulicą, a ogłoszenia w sprawie pracy znajdziemy na witrynach restauracji.
Pamiętajmy, że za granicą na pomoc prawną czy opiekę polskich związków zawodowych nie mamy co liczyć. To dziwne bo taką pomoc mają zapewnioną obywatele z wielu państw. Silnie zorganizowani są Turcy, czy Pakistańczycy. Kiedyś o swoich obywateli pracujących za granicą bardzo dbała Jugosławia. Teraz pomocy musimy szukać prywatnie lub próbować naszym problemem zainteresować jaką fundację pozarządową chroniącą ludzi przed pracą niewolniczą. Dobra zmiana w tym zakresie chce wprowadzić podwójne opodatkowanie i na każdego kto pracuje za granicą i przyzna się, że jest Polakiem zobligować do sporządzania deklaracji PIT. W ten sposób po raz kolejny rząd chce złamać przepisy unijne.
Dodatkowo nasz rząd usilnie walczy by Polacy zatrudnieni na zasadach pracownika delegowanego zarabiali tyle co w Polsce. Czyli 2100 zł + 30 zł za każdy dzień delegacji. To daje około 2600 zł tylko że oni żyją, płacą za mieszkanie tam a nie w Polsce. O to byłą słynna awantura między premier Szydło i prezydentem Macronem, kiedy to uczono Francuzów jeść widelcem.
Globalizacja i fala uchodźców spowodowała napływ taniej siły roboczej, która zalała Europę. Wielu personalnych z krajów gdzie imigranci są mile widziani penetrowali obozy uchodźców by znaleźć wykwalifikowanych pracowników. Najwięcej ściągali ich Szwedzi i Niemcy. Dzięki temu pozyskali wielu lekarzy, inżynierów, czy wykwalifikowanych specjalistów z wielu dziedzin. To skutecznie przyhamowało rynek pracy dla Polaków. Do tego dochodzi masowa migracja wykształconych Chorwatów, Bośniaków, czy Serbów którzy z powodzeniem znajdują intratną pracę w Austrii i Niemczech. To dzięki dawnym kontaktom związków zawodowych byłej Jugosławii inżynierowie, lekarze, prawnicy z Bałkanów z łatwością obejmują dobrze płatne stanowiska. Mimo, że lekarze stażyści więcej zarabiają w Serbii niż w Polsce to i tak wolą robić specjalizację w szpitalach Austrii i Niemiec. Po prostu tam mają szansę poznać najnowsze osiągnięcia medycyny. W krajach tych bezrobocie wśród młody sięga 54 %. Nic więc dziwnego że ten masowy exodus jest na tak dużą skalę. Z samej Chorwacji liczącej nieco ponad 4 mln ludzi w ostatnich dwu latach wyjechało za granicę 200 tyś. młodych ludzi. To tak jakby w dwa lata z Polski wyjechało 2 mln mieszkańców. Po prostu system emerytalny by "padł".
Długofalowe skutki pracy za granicą
Załamanie systemu emerytalnego - taki może być skutek społeczny pracy za granicą, ale na tym nie koniec. Brak podatków, brak wpłat na ubezpieczenia społeczne. Największym problemem jest zerwanie więzi rodzinnych i patriotycznych.
Eurosieroty, sieroty emigracyjne to zjawisko powszechnie znane w wielu rejonach kraju, ale najbardziej widoczne w Polsce wschodniej, zwłaszcza na Podkarpaciu. Rodzice wyjeżdżają "za chlebem" porzucając swoje dzieci na łaskę rodziny lub wręcz oddając do domów dziecka. Jest również znaczący wzrost rozwodów spowodowanych rozbiciem rodzin. Za kilka odłożonych funtów czy Euro rozpadają się rodziny. Dochodzi do chorób psychicznych dzieci i współmałżonków. Jednocześnie osoby które wyjeżdżają za granicę przyzwyczajają się do takiego stanu, braku obowiązków i odpowiedzialności za pozostawioną w Polsce rodzinę. Te osoby znikając z naszego rynku pracy tracą możliwość powrotu do dawnych zajęć. Izolacja z branżą, w której pracowali powoduje że "wypadają" z rynku.
Pracujący za granicą źle czują się w obcym kraju, a w Polsce jedynie gośćmi na wakacjach. Po kilkunastu latach, mocno wyeksploatowani, nie mają żadnych perspektyw na emeryturę czy zdobycie pracy w Polsce. To ponownie nakręca spiralę frustracji. Dlatego wiele osób pracujących za granicą boi się wracać do kraju. Czasem nawet nie mają za co wrócić. Dlatego na zachodzie ciągle wzrasta ilość bezdomnych Polaków, żyjących w skrajnym ubóstwie. Widać ich na ulicach Rzymu, w Londynie, Paryżu i wielu większych miastach Europejskich. W wielu krajach stają się ofiarami napadów narodowców.
To problem z którym nie wiadomo co zrobić.